Mikela w Napoli

dnia

Nie samym Bolzano wolontariusz żyje. Zdarzyło się w grudniu, że pojechałem na tygodniowy obóz szkoleniowy dla wolontariuszy EVS. Zwykle jest to szkolenie odbywające się w 1 miesiącu pobytu wolontariusza. Jako, że  jesteśmy we Włoszech, to po 3 miesiącach też można pojechać na szkolenie na temat EVS. Jak zapraszają, to trzeba jechać. Szkolenie miało niezwykle intensywny wymiar. W ciągu 6 dni codziennie odbywały się 2 bloki zajęć. Jednym z nich był kurs języka włoskiego, gdzie przez 4 godziny próbowaliśmy rozmawiać więcej w tym zacnym języku. Drugim blokiem były szkolenia z tematami związanymi już z samą istotą wolontariatu. Po całym tygodniu rzeczywiście można było zapomnieć języka w gębie. Jako ciekawostkę podam, że w sumie pojawiło się tam 60 wolontariuszy z 22 różnych krajów. Przeważali Hiszpanie. Oni jak włosi – nie wszyscy kumają po angielsku. A w czasie szkolenia mieszkaliśmy w hotelu w miejscowości Nola – niecałą godzinę drogi od Neapolu. Grzechem było by nie zwiedzić Napoli. Tak też jeden dzień szkolenia zarezerwowany był na zwiedzanie miasta u stóp Wezuwiusza.

Podróż do Napoli z Noli trwa jakieś 50 minut pociągiem. Już sama podróż przenosi nas w inny wymiar. Południe Włoch wygląda zupełnie inaczej niż północ. Również linia kolejowa, którą podróżujemy kojarzy się raczej z ubiegłym stuleciem, niż ze światem najnowszych technologii:

img_20161214_093520

Zaraz, a skąd ta czapka zimowa na głowie pasażera? Przecież to południe! Jak się niedawno okazało, nawet w Napoli pojawił się śnieg. Dla porównania w Bolzano śnieg był przez jeden dzień i stało się to chyba przypadkiem 🙂

No i jesteśmy na miejscu. Od pierwszego momentu da się wyczuć, że nie jest to zwykłe miasto. Wszystko wydaje się mieć jakieś określone miejsce. Nawet chaos szczególnie na drogach 🙂

img_20161214_103619

A oto potwierdzenie tego, że różni woluntariusze się pojawili na obozie:

img_20161214_105843

Cóż, mamy zaledwie 7 godzin na zobaczenie co w trawie piszczy. A może bardziej, który klakson głośniej piszczy:

img_20161214_114733

Tym razem przechodzień był pierwszy. Kto będzie szybszy kolejnym? Trzeba mieć oczy dookoła głowy tutaj. Wiele razy byłem zaskoczony jak mało miejsca potrzebuje kierowca auta albo skutera, aby jechać dalej. Inna zasadą, którą da się zauważyć od samego początku jest fakt, że światła na skrzyżowaniu wydają się być bardziej ozdobą ulic niż rzeczywistą miarą porządku na ulicy. Od jednej mieszkanki Neapolu usłyszałem, że ludzie tutaj mają do siebie bardzo duże zaufanie na ulicy. Brzmi to co najmniej wariacko. Ale piesi ufają w to, że jak wejdą na zebrę, to kierowcy to dostrzegą i pozwolą przejść bezpiecznie. Rzeczywiście coś w tym musi być. Zdarzyło się nawet w jednym momencie poczuć skuter na karku. Dosłownie otarł się o mnie. Jak on znalazł miejsce by przejechać. Po prostu Miszcz!

A to inny typowy obrazek w Napoli. Co drugie auto jak nie więcej, posiada różnego rodzaju usterki. Przetarta karoseria to jest chyba nawet w modzie. Ale również zniszczone zderzaki, czy wgniecenia:

img_20161214_124122

Widziałem auto, które miało w środku na kierownicy założoną blokadę. I to nie jakąś banalną, ale tak wielką konstrukcję, że od razu przyciąga wzrok turysty. Mamma mia. Gdy przyglądaliśmy się, to akurat wrócił kierowca auta. No chyba musiał być zmieszany, czym to się tak interesujemy. Zapytany odpowiedział, jak to został okradziony z auta i, że tak trzeba.

Ok. Ale Napoli to nie tylko zatłoczone ulice i gorąca atmosfera. Jest też specjalne miejsce, którego niewtajemniczony turysta mógłby nie znaleźć. Mamy to szczęście, że oprowadza nas wolontariuszka z Bułgarii, która akurat wolontariat robi właśnie w Neapolu. Idziemy tam dość długo, ale warto było:

img_20161214_130222

Trzeba przyznać, że to nietypowy cmentarz (Fontanelle cemetery). Jego rozmiary budzą respekt i potrafią zmusić do wyciszenia i refleksji nad życiem. Został on wykuty w skale kilka wieków temu. W momencie gdy zaczęto do niego przenosić szczątku ludzkie to był to opuszczony kamieniołom. Chowane tu również ludzi najbiedniejszych oraz ofiary różnych plag jakie nawiedzały miasto. Mieszkańcy wierzą, że śmierć to tylko pomost między życiem tutaj i życiem po śmierci. Przez to mieszkańcy „adoptowali” czaszki wkładając je do skrzynek, nadając nawet imiona i wierząc, że dzięki temu uzyskają wstawiennictwo i pomoc.

img_20161214_125705

Jak udało mi się wyczytać, w tym miejscu mogło znajdować się nawet 40 tys czaszek, aczkolwiek nie wszystkie można teraz zobaczyć. Niemniej jednak, miejsce to pozostaje mrocznym elementem miasta, którzy dociekliwi turyści na pewno nawiedzą. A na koniec informacja, którą wolontariusze i studenci lubią najbardziej.Wstęp do cmentarza jest bezpłatny.

Dobra. Zabawiliśmy trochę na cmentarzu, a przecież trzeba jeszcze zobaczyć morze. Droga zbyt długa, dlatego jedziemy metrem. Pozostajemy więc dalej w mrocznym klimacie. Na stacjach metra nie ma takich tłoków jak to wygląda w Londynie. Mieszkańcy pewnie lubią spacerować ulicami i sycić się pięknem miasta. W końcu docieramy do miejsca, gdzie z daleka widać już morze oraz kilka zamków. Jak jeden z nich:

img_20161214_140405

A ten majestatyczny budynek aktualnie mieści w środku m.in. sklepy i restauracje. Niezła galeria!

img_20161214_141833

Kilka minut później już jesteśmy na wybrzeżu przy chodniku spacerowym i możemy zobaczyć to za czym tu przyjechaliśmy:

img_20161214_144047

Pogoda niesamowicie dopisała. Słońce w pełni, nawet 16 stopni (akcja dzieje się 14 grudnia 2016). Słowa wydają się zbędne, wystarczy podziwiać:

img_20161214_151238

img_20161214_155352

Szczęście aż bije z oczu. Nie da się tego nie zauważyć:

img_20161214_160134

img_20161214_160523

img_20161214_161156

I jeszcze widok po, którym już można umrzeć:

img_20161214_162221

Ale jeszcze rzut oka na Wezuwiusza z innej perspektywy:

img_20161214_162714

A jeszcze zanim się ściemniło, udaje się zobaczyć Fontanna dell’Immacolatella:

img_20161214_163920

To by było na tyle za dnia w Napoli. 1 dzień to zdecydowanie za mało. Oczywiście nie ma Neapolu bez pizzy. Udaliśmy się do słynnej Pizzeria da Michele, która słynie przed wszystkim z długich kolejek. Po godzinie 17 akurat jeszcze nie było tłoku i udało się zamówić co nieco:

mikele

Najedzony wolontariusz to podstawa. Oczywiście to miejsce słynie jeszcze z tego, że serwują tam tylko 2 rodzaje pizzy: margheritta i mozzarella. Za 5 euro można zjeść pizzę zupełnie inną niż można zjeść w innych pizzeriach we Włoszech.

(kto kuma włoski niech chwyta https://www.youtube.com/watch?v=3pxmIFz5914) (kto nie kuma, ten zakuma).

Grazie Napoli! Pierwsze wrażenie zostawiło swój ślad i chcę tu jeszcze wrócić!

2 Komentarze Dodaj własny

  1. Elvis pisze:

    Nie wiem, co tam, Wojtuś, za pizzę na stole mieliście…ale gdybyś spróbował pizzy zrobionej przez moją żonę….to byś zapomniał o wszystkich pizzach świata…..Może kiedyś…..gdy wrócimy z Monte Cassino…..tak! – gdy będziemy już u wrót Rzeczpospolitej, to zadzwonimy do Brzezia…..a smak takiej pizzy, po tej podróży…..to tak, jakbyśmy z dwóch naraz rajdów wrócili…

    Polubienie

  2. Elvis pisze:

    Te, Panie Wojtek…….minął tydzień od mojego ostatniego spojrzenia…..no więc, patrzę jeszcze raz na to Twoje ostanie zdjęcie……no więc, patrzę na tę Twoją minę „znad pizzy”……i dochodzę do wniosku, że Tobie ta pizza nie za bardzo smakowała 🙂

    Polubienie

Dodaj odpowiedź do Elvis Anuluj pisanie odpowiedzi